Polecany post

Dobrodziejstwo

Refleksja biblijna w oparciu o Ewangelię św. Jana 5,17-30 ''Żydzi prześladowali Jezusa, ponieważ uzdrowił w szabat. Lecz Jezus im ...

24 gru 2016

Wraz z Jezusem do Betlejem :)


 Refleksja biblijna Łk 2,1-14
W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie. W tej samej okolicy przebywali w polu pasterze i trzymali straż nocną nad swoją trzodą. Naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła, tak że bardzo się przestraszyli. Lecz anioł rzekł do nich: Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. A to będzie znakiem dla was: Znajdziecie Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie. I nagle przyłączyło się do anioła mnóstwo zastępów niebieskich, które wielbiły Boga słowami: Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania.


Do swego miejsca
Wspomniana powyżej perykopa biblijna wspomina obowiązkowy spis, który był nie w smak, bo zmuszał do wielkich, długich i niebezpiecznych podróży. By nie zapisywać się w kilku miejscach trzeba było udać się każdy do swego miasta. Trzeba szukać swoich korzeni. Należy powracać do źródeł. Oto Pan historii korzysta z tego ogromnego powrotu, exodusu. Było to rozporządzenie Cezara Augusta, który być może miał taki kaprys lub też chciał wiedzieć ile ludzi jest, by ściągać od nich podatek. Nie znamy jego motywów. Widzimy jak Bóg wpasowuje się w ludzką historię. Towarzyszy tej historii, a nawet jest jej częścią.

Spróbujmy się postawić na miejscu osób wierzących, gdyby ktoś zaprosił ich do udania się do miejsca  chrztu świętego?! Tam przecież nastąpiły nasze narodziny dla nieba i to nie był przypadek. Tam właśnie Bóg nas zaniósł i tam otrzymaliśmy dar życia wiecznego i wszystko to co jest nam potrzebne...Takie indywidualne  boże narodzenie każdego z nas, każdego z  wierzących i szansa dla tych którzy poszukują nadal.

Taki powrót nie jest tylko wspomnieniem. To ponowne odkrycie tego, co było początkiem. Odkrycie i nasycenie się, bo za każdym razem Pan zaskakuje nas niewspółmiernie do naszych oczekiwań. Czyż ktokolwiek z masy idących się zapisać spodziewało się, że oto między nimi pielgrzymuje obiecany Mesjasz? Przecież miał się narodzić zgodnie z zapowiedzią proroka w Betlejem.


Nasz wspólna emigracja 

Patrząc na postać biblijnego Józefa i jednocześnie opiekuna Maryi  możemy wnioskować, że każdy z nas jest emigrantem. Wyszliśmy z naszych Betlejem, a pochodzimy z domu i rodu Bożego. To jest niezapomniane. Niewymazywalne. Tu na ziemi jesteśmy pielgrzymami-emigrantami, którzy nieustannie tęsknią za domem rodzinnym, za ojczyzną.

Znajdujemy się w ciągłej pielgrzymce-powrocie do swoich stron. Jesteśmy od Boga i niespokojne jest nasze serce dopóki do Boga nie powrócimy. Bóg nie chce, byśmy błąkali się wiecznie. Bóg sam staje się emigrantem, aby być-z-nami, by nam towarzyszyć w tej wędrówce. Bez Jego pomocy nigdy byśmy nie powrócili. Jest to poza naszym zasięgiem możliwości.

Udaje się tam, gdzie miał się narodzić, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Tam się dopiero rodzi. Dopiero tam się rodzimy naprawdę. Bo do życia wiecznego.

Czy warunki coś mówią? Nic się nie liczy, żadne przeszkody czy trudności. Nie ma takiej ceny czy wygody czy przyjemności, która pozwoliłaby nam się „zakorzenić” poza naszym Betlejem, poza domem chleba, bez którego nie ma życia.


Troska

Bóg o wszystko się zatroszczy. Znalazła się szopa, żłób. Pieluszki wzięła ze sobą Maryja – to zaproszenie do współpracy w dziele zbawienia. Troszczy się i dzieli się dalej i dalej, więcej i więcej. Oto dowiadują się o wszystkim pasterze, prostaczkowie. To ci, co z pokorą wypełniają zadania na ziemi. Trzymali straż nocną nad swoją trzodą.

Nie wiadomo kiedy, naraz stanął przy nich anioł Pański i chwała Pańska zewsząd ich oświeciła. Owo naraz wprowadza fakt, że bardzo się przestraszyli. Strach wynika z odkrycia, że trzeba zostawić to, co dotychczas, że coś się stało niewiarygodnego.  Strach- tak prosta emocja, odczuwana przez każdego z nas, gdy nie wiemy co nas czeka.Przejście do nieba to niebywale takie doświadczenie. Dlatego anioł oznajmia każdemu z nas: Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem całego narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Mesjasz, Pan. Dziś, w twoim Betlejem narodził się Zbawiciel! Już nie podlegasz złu, grzechowi, śmierci. Szukaj tam Niemowlę, owinięte w pieluszki i leżące w żłobie. Bezradność i bezbronność Boga jest niewypowiedziana, nie do uwierzenia wręcz.

Pozostaje tylko przyłączyć się do mnóstwa zastępów niebieskich, które wielbiły Boga. Aniołowie też tego nie pojęli. Pozostało uwielbienie Boga, które to jest celem naszego życia, bo w niebie będziemy wielbić Go na wieki śpiewając z chórami aniołów i świętych, całym dworem niebieskim: Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania.




https://www.youtube.com/watch?v=gkSpa1atVEc&feature=youtu.be









12 gru 2016

Adwentowy czas pytań o wiarę


Refleksja biblijna na podstawie Mt 8,5-11

''Gdy Jezus wszedł do Kafarnaum, zwrócił się do Niego setnik i prosił Go, mówiąc: Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi. Rzekł mu Jezus: Przyjdę i uzdrowię go. Lecz setnik odpowiedział: Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: Idź! - a idzie; drugiemu: Chodź tu! - a przychodzi; a słudze: Zrób to! - a robi. Gdy Jezus to usłyszał, zdziwił się i rzekł do tych, którzy szli za Nim: Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary. Lecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim.''


Prawdziwa  odpowiedź
 Fragment perykopy biblijnej wspomniany powyżej udziela nam odpowiedzi na pytanie o wiarę i jednocześnie uczy nas, że wiara opiera się na dwóch filarach tj. powołaniu Bożym i odpowiedzi ze strony człowieka na jego głos. Ta odpowiedź, może być ujęta w jednym wymiarze - postawa wiary.
Ilekroć zastanawiam się nad tym czy jestem osobą prawdziwie wierzącą, zadaję sobie pytanie, czym tak naprawdę jest wiara? Czy jest to jedynie wyrecytowanie pewnych formułek wedle zasady, że tak trzeba i że wszyscy to robią, czy oznacza może coś więcej?.
Dla mnie wiara jest czymś więcej, czymś bardzo ważnym w moim życiu. Z psychologicznego punktu widzenia można ją określić jako podstawę. Postawę całego serca, umysłu, woli, ciała i wszystkich relacji międzyludzkich - z drugim człowiekiem i sobą samym. Wiara obejmuje mnie całościowo. Nie robi mi żadnej krzywdy jako osobie wierzącej. Nie jest jarzmem i czymś czego chciałabym się z łatwością pozbyć.
Wiara daje mi siłę każdego dnia-

''Wiara zaś jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy (Hbr11,1).''
To właśnie wiara jest kluczem w postawie setnika.  Wierzył i nie chciał dowodów. Nawet nie tyle nie chciał, co ich nie potrzebował. Uwierzył, że Jezus mam moc uzdrawiającą. Jeśli uwierzył, nie musiał tego widzieć.Widział oczami serca i duszy, a to jest najcenniejsze. Jezus nie musiał przychodzić pod jego dach, bo przyszedł do serca, duszy i umysłu.

Wiara, słowo i miłość  
Człowiek wierzący nie potrzebuje dowodów. Dla niego wystarczy słowo, na którym opiera swoje życie. Słucham Boga i wierze mu na słowo. Nie ważne jest czy coś widzę i czy mam jakikolwiek dowód na to. Wierzę i zaufałam temu w którego wierzę. W przypadku setnika, nikt z nas nie wie dlaczego tak właśnie postąpił. Dba on nie o siebie, ale o swojego sługę. Taka postawa jest naprawdę rzadkością. W tym przypadku bardzo blisko koło siebie stoją wiara i miłość.
Wsłuchując się w słowa hymnu św. Pawła dostajemy kolejną bardzo ważną wskazówkę w dążeniu do świętości.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość - te trzy: z nich zaś największa jest miłość (1Kor 13,13). 
Wiara, nadzieja i miłość wzajemnie się przenikają i tworzą całość. Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami. Słowo, które jest Bogiem.Wiara, nadzieja i miłość.
Miłość jest wierna. Wierność miłosna. To właśnie one skłaniają setnika by przyszedł do Jezusa i błagał go o uzdrowienie.Nie była to na pewno prywatna audiencja, lecz spotkanie pełne wiary i wynikające z potrzeby serca. Mimo to spotkało się ono z uwagami ze strony ludzi, którzy często podobnie jak i my są ograniczani przez schematy myślenia,uprzedzenia i etykiety noszone w umyśle i sercu.
Wiara nie ma granic
Wiara przez to że dotyka Nieogarnionego nie ma granic. Nie jest tanią zasłoną na oczy. Warto spojrzeć na świętych dzisiejszych czasów.Wierząc, kochali świat i drugiego człowieka. Święta Matka Teresa z Kalkuty, która pochylała się nad najbiedniejszymi, sparaliżowanymi i cierpiącymi, podobnie jak Święty Jan Paweł II nieśli ze sobą wiarę i miłosierdzie. Obejmowali oni modlitwą każdego człowieka i wszelkie zakątki świata.
Najważniejszym punktem odniesienia dla nich wszystkich był Jezus. On dawał im siłę. Dla niego żyli każdym ziemskim dniem. Na niego oczekiwali w swoim wiernym zawierzeniu.Jemu ufali i nie zawstydzili się na wieki. Po ludzku porywali się z motyką na słońce, a ich słońcem nie było to, co jest niemożliwe. Wpatrzeni we Wschodzące Słońce, Pana i Zbawiciela , Boga rzeczy niemożliwych nieśli nadzieję, tam gdzie jej brakowało. Być może uczyli się od ewangelicznego setnika, z którym mamy szansę się spotkać w tej biblijnej perykopie?

 Spełniona obietnica
Przyjdę i uzdrowię go.  Czas Adwentu, przypomina nam o tej obietnicy. Jest ona spełniana w naszym życiu każdego dnia, pod warunkiem że chcemy pozwolić Bogu na uzdrowienie.
Wołajmy wraz z setnikiem:
 
Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie. I jednocześnie przyzywajmy: Maranatha! Przyjdź Panie Jezu! Jedno drugiemu nie przeczy. Obyśmy zadziwili Pana Jezusa i usłyszeli: U nikogo nie znalazłem tak wielkiej wiary i znaleźli się za stołem razem z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim.